Lista aktualności Lista aktualności

Jesienne grzybobranie receptą na niepogodę

Pogoda nas nie rozpieszcza. Za oknem ciągle pada...i przybywa wody. A to właśnie woda jest jednym z warunków koniecznych dla tworzenia się owocników. Jesienny spacer po lesie to doskonały pretekst do oderwania się od komputera lub telewizora. Dzięki temu mamy okazję dotlenić się i zrelaksować, jednym słowem przeciwdziałać czynnie jesiennej depresji. A dodatkowo jak dopisze nam szczęście, to i mamy satysfakcję z pełnego koszyka grzybów. Zapraszamy :) Poniżej przedstawiam relacje z dwóch jesiennych wypraw Pana Artura.

W połowie października owocuje jeszcze sporo kolczaków obłączastych (Hydnum repandum). Na pierwszy rzut oka, z daleka, można je wziąć za kurki (pieprzniki jadalne). Drugi rzut oka, szczególnie pod spód kapelusza, rozwiewa wątpliwości. Hymenium (warstwę zarodnikotwórczą) kolczaków, stanowią - nomen omen - kolce:
 
 
w odróżnieniu od listewek w przypadku pieprzników:
 
 
Dla zbieracza konsumpcyjnego nie musi to być powód do zmartwień. Te grzyby są jadalne, należy tylko unikać starych owocników (co zresztą powinno być jednym z ogólnych grzybiarskich przykazań), ze względu na gorzki smak. Jeśli mam chęć, np. na jajecznicę z grzybami lub smażone grzybki saute, cenię sobie kolczaki. Ich smak jest lekko pikantny, opisałbym go jako „pieprzny", niespotykany w pieprznikach!
Jeszcze owocują maślaki, zarówno zwyczajne (Suillus luteus):
 
 
jak i żółte (Suillus grevillei):
 
 
Tych pierwszych szukamy pod sosnami, tych drugich – pod modrzewiami.
Nietrudno również natknąć się na czubajki, zwane powszechnie kaniami. Możemy spotkać oczywiście czubajkę kanię (Macrolepiota procera), ale również czubajkę beżową/sutkowatą (Macrolepiota mastoidea), czubajkę gwiaździstą (Macrolepiota konradii) i czubajkę czerwieniejącą (Macrolepiota rhacodes vel Chlorophyllum rhacodes). Pod względem jadalności w zasadzie nie ma obaw. Piszę „w zasadzie", gdyż istnieją pewne wątpliwości co do czubajki czerwieniejącej.  Otóż istnieje jej odmiana „ogrodowa" (var Bohemica), którą niektóre źródła uznają za lekko trującą. Odmiana ta owocuje na kompoście i innych śmieciach, więc jeśli  znajdziemy czubajkę w lesie lub na łące, nie musimy się bać. Na zdjęciach poniżej widoczne są różnice między czubajką kanią i czerwieniejącą (czerwone przebarwienia na trzonie i uszkodzonych fragmentach kapelusza).
 
 
Chcę również przedstawić dużo rzadszą (spotkałem ją dotąd dwa razy), również jadalną, o ślicznym wzorku kapelusza, czubajkę dziewczęcą (Macrolepiota puellaris):
 
 
Częstym widokiem są nawet całe kolonie czernidłaków kołpakowatych (Coprinus comatus):
 
 
Ten na pierwszym planie na pewno nie jest do zjedzenia, natomiast wśród tych z tyłu smakosz znajdzie coś dla siebie. Rzecz w tym, że młode kapelusze (w przekroju muszą być czysto białe) są jadalne, bardzo smaczne, smażone przypominają smakiem kanie, przy czym wręcz rozpływają się w ustach. W trakcie rozwoju przestają być białe: najpierw różowieją, potem czernieją i rozpływają się jak kleksy z atramentu. Jakiś czas temu stwierdzono, że kopryna zawarta w czernidłakach synergizuje w organizmie spożywającego z alkoholem (blokuje jego metabolizm), wywołując bardzo przykre objawy, wobec czego nie należy łączyć spożycia alkoholu i tych grzybów (do dwóch dni przed i dwóch  po!). Na szczęście okazało się, że dotyczy to czernidłaków pospolitych, znacznie różniących się wyglądem (jadalnych z powyższymi zastrzeżeniami).  
 
Ostatnie dni października. Wyruszam w las z nadzieją pojawienia się wodnich późnych/jasnożółtych (Hygrophorus hypothejus), które zazwyczaj owocują po pierwszych przymrozkach. Dlaczego mi na nich zależy? Po pierwsze – niby niepozorne, potrafią być bardzo fotogeniczne. Na tyle, że jeden z ich portretów został doceniony przez jury pewnego konkursu w kategorii grzybów z czerwonej listy (obok zdjęcia buławniczki rurkowatej). Po drugie – na naszych terenach potrafią występować masowo i nie mam skrupułów, żeby je zebrać w ilości wystarczającej na zupę, lub do uduszenia na kolację. Zupa z tych wodnich jest jedną z moich ulubionych, oprócz znakomitego smaku charakteryzuje się taką specyficzną „maślakową" kleistością. Dodam jeszcze, że wodnicha marcowa (niestety, niespotykana w Polsce) jest uważana za jeden z najsmaczniejszych grzybów (obok muchomora cesarskiego – też nie u nas). Nadzieja nie była płonna, mogę z satysfakcją przedstawić tegoroczne wodnichy:
 
 
Poniżej cały mój zbiór (czasochłonność  ok. pół godziny).
 
 
Zgaduj-zgadula, gdzie na tym zdjęciu jest maślak? (trafił się jeden zdrowy i dorodny). Wodnichy owocują w tych samych miejscach, w których zazwyczaj zbieramy maślaki zwyczajne, czyli pod sosnami dwuigłowymi. A propos maślaków, znalazłem maślaczka pieprzowego (Chalciporus piperatus), niestety dość już niemłodego:
 
 
Te niewielkie grzybki są bardzo charakterystyczne (cynamonowa barwa, kanciaste, nieregularne pory) i zaliczane do tzw. grzybów przyprawowych. Można je dodać do potrawy zamiast pieprzu. Inne grzyby przyprawowe, to np. twardówka muszlowata (zastępuje anyż) i twardzioszek czosnaczek  (zastępuje czosnek), który jest wysoko ceniony w kuchni francuskiej.
Na tej wyprawie również sfotografowałem buławniczki rurkowate (Macrotyphula fistulosa):
 
 
oraz nieziemskie, wbrew nazwie, kubeczniki pospolite (Crucibulum laeve). Poniżej gałązka z owocnikami; te u góry zakryte jeszcze „czapeczką" (epifragmą), u dołu już odsłonięte  - widoczne perydiole zawierające zarodniki:
 
 
Odsłonięte  perydiole:
 
 
są wypłukiwane przez krople deszczu lub wywiewane przez wiatr i uwalniają zarodniki.
 
 
                                                                                                                                                     Grzybnięty